Legia może skupić się na lidze

Legia może skupić się na lidze

W dzisiejszym meczu Legia Warszawa nie grała tylko o honor, ale realnie liczyła się w grze o awans z grupy. W poprzednim spotkaniu udało się wygrać ze Spartakiem więc wiara w punkty była sporym optymizmem, ale jednak trzeba było wyjść i zawalczyć. Okazało się, że jednak to nie wystarczyło i Legia przegrała 0:1 i żegna się z pucharami.

W końcu udało się wystawić skład bez problemów z kontuzjami. Oczywiście istniały wszystkie inne mankamenty na jakie cierpi Legia. Spartak przyjechał również zmotywowany. Remis ich satysfakcjonował, ale tez musieli obserwować rezultat meczu Napoli-Leicester. W zależności od tamtej rywalizacji piłkarze Spartaka musieli bardziej pilnować rezultatu. Ostatecznie tamto spotkanie było na tyle szalone, że trenerzy gości pewnie przestali już obserwować ciągłe zmiany wyniku. Ostatecznie zakończyło się 3:2 dla Włochów, ale Leicester pokazał pazury w tamtej rywalizacji.

Legia niestety nie pokazała pucharowej formy. Grała poprawnie, ale indywidualne błędy przesądziły o przewadze Spartaka. Maik Nawrocki popisał się asystą do Bakaeva, który otrzymując piłkę przed polem karnym wdał się w drybling po czym ładnym uderzeniem minął Boruca oraz blokującego obrońcę warszawian. Było to szczególnie dziwne bo jeśli o coś można było posądzać polskie drużyny w pucharach to strach przed rywalem. Wybijanie piłek, świecie, czy lutowanie po autach to w zasadzie bardzo powszechny widok z poważnymi rywalami. Tutaj paradoksalnie tego nie było, ale poprzez to Spartak miał więcej okazji, gdyż złe rozgrywanie od tyłu powodowało utratę piłek przez Legionistów.

Drugi problem Legii to kontry, co jest jeszcze mniej zrozumiałe niż nieudolne rozgrywanie od tyłu. Budowanie ataku pozycyjnego, czy chęć grania w piłkę zamiast bezrozumnego wybijania można jeszcze zrozumieć i tłumaczyć. Najpewniej takie są oczekiwania trenera, a Legia chce grać w piłkę tylko na ten moment nie potrafi. Warszawiacy nie potrafią przeprowadzić kontry. Za Michniewicza to była główna broń w Lidze Europy, a po zmianie trenera kompletnie piłkarze utracili tę umiejętność. Wydawało się, że podobne sytuacje z Cracovią to wypadek przy pracy, ale jednak jest to jeden z elementów gry Legii. Granie kontrataków to oczywiście prosta, a zarazem trudna sztuka. Umiejętne wychodzenie do przodu i stworzenie podającemu jak najwięcej opcji do rozegrania wymaga treningów oraz dobrej obserwacji sytuacji na boisku.

W przypadku Legii brakowało nawet lagi do przodu, zamiast tego było spowalnianie akcji, przetrzymywanie piłki oraz głupia strata. Patrząc na liczbę kartek można byłoby mieć wrażenie, że Legia przyszła tutaj walczyć i wyrywać trawę razem z korzeniami. Jednak przyczyną ilości kartek była nadmierna ostrość, ale spowodowana błędami, utratami piłek. Nie było tu ustawiania rywala, czy narzucenia psychicznej dominacji przez mocne kontakty z rywalami. Więcej tu było desperacji i bylejakości. Podsumowaniem całego meczu było pudło Pekharta z jedenastu metrów. Gdyby Legia Warszawa mecz zremisowała byłby to niesprawiedliwi rezultat i zamazanie całokształtu. Może nawet lepiej dla dobra warszawiaków, że nie udało się zdobyć tego „alibi” i włodarze muszą stanąć przed kibicami bez żadnego argumentu tego typu.

Dwa wygrane mecze w fazie grupowej w tak mocnej grupie powinny budzić szacunek, ale niestety piłkarzy żegnały gwizdy. Ostatecznie to Spartak wygrywa grupę z Napoli oraz Leicester City. Mimo wszystko jest to niespodzianka, a lekceważenie moskwiczan po pierwszym meczu było przedwczesne. Mioduski i Gołębiewski muszą wrócić myślami do ligi, gdyż tam toczy się walka nie tylko o pozycje, ale o projekt „Legia” jako taki.

Fot. Wikipedia