Legia i „Wielki Filtr UEFA”

Legia i „Wielki Filtr UEFA”

Legii Warszawa udało się przejść mistrza Estonii po dość wyrównanym dwumeczu. Piłkarze Flory w drugim spotkaniu nie stanowili aż takiego dużego zagrożenia jak w czasie meczu w Warszawie, ale mieli swoje sytuacje. Ostatecznie to Legia zmierzy się z Dinamem Zagrzeb w kolejnej rundzie. Klubem, który obok FC Basel był stawiany przez obecnego właściciela Legii jako wzór rozwoju. Jednak mimo wielu sukcesów powoli trzeba zadać sobie pytanie kiedy zacznie się stagnacja.

Dariusz Mioduski chętnie deklarował, że czerpie z doświadczeń obu zespołu zatrudniając nawet Romeo Jozaka mającego spore powiązania z klubem z Zagrzebia. Ostatecznie eksperyment chorwacki się nie spisał i to Czesław Michniewicz pierwszy raz za ery nowego właściciela wprowadza klub do fazy grupowej rozgrywek europejskich. Fakt, że jest to trzecioligowa Liga Konferencji, ale wciąż jest to sukces patrząc na wyniki z poprzednich lat.

Obecnie Dinamo znajduję się w szczycie swojej potęgi. Po sezonach obijania się w fazach grupowych Ligi Mistrzów udało się w poprzednim sezonie dotrzeć do ćwierćfinału Ligi Europy pokonując, chociażby Tottenham. Każdy ekscytuje się transferami Gvaridoli, czy Olmo, ale przecież nie jest to pierwszyzna dla Dinamo. Corluka, czy Eduardo ponad dziesięć lat temu odchodzili z tego klubu za kwoty powyżej 10 mln euro, a Modric przekroczył te granice dwukrotnie. W poprzednim wieku nawet potrafili sprzedać Dario Simica za 11 mln euro, co w tamtym okresie było olbrzymią kwotą. Dziesiątki milionów euro płyną na konto Dinamo praktycznie, co sezon a dopiero teraz udało im się rozegrać mecz ćwierćfinałowy, a z chłopca do bicia przekształcili się w sparingpartnera zapraszanego na obozy uznanych bokserów. Oczywiście Dinamo i chorwacka piłka miały wiele problemów związanych z patologiami tamtego systemu i w zasadzie dopiero teraz te pieniądze mogą być wykorzystywane tylko na rzecz rozwoju sportowego, ale jak spojrzymy na perypetie drugich idoli Dariusza Mioduskiego, czyli FC Basel to rzeczywistość również nie jest kolorwa.

Szwajcarzy potrafili zaskakiwać wielokrotnie, kończąc fazę grupową nad Liverpoolem, czy nie przegrać dwumeczu w grupie z Manchesterem United, powodując plotki o wcześniejszej rezygnacji Alexa Fergusona z funkcji trenera. W odróżnieniu od Chorwatów dwa razy potrafili zagrać w 1/8 finału Ligi Mistrzów, a w Lidze Europy raz zaliczyli półfinał oraz dwukrotnie ćwierćfinał Paradoksalnie jednak FC Basel nie miało tak regularnych żniw jak ekipa z Zagrzebia, bo dopiero w tej dekadzie udało się spieniężyć zawodników powyżej kwoty 10 mln, tak samo dwóch zawodników sprzedano za kwoty powyżej 20. Nie jest to zarzut w stronę włodarzy FC Basel, a raczej wyraz uznania, że potrafili zawodników trzymać jak najdłużej w klubie, aby podnosić poziom sportowy, tak długo jak to było możliwe. Szwajcarzy jednak nie cieszą się teraz z dominacji klubu z Bazylei, bo musieli uznać obecną hegemonie Young Boys Berno.

Dinamo i FC Basel dalej są średniakami na miarę europejską i tylko przetasowują się z resztą przeciętnej stawki. Inwestycje, rozwój, czy innowacje nie przełożyły się na zbudowanie stabilnej europejskiej potęgi. Problem oczywiście leży w tym, że kluby zarabiają tylko na europejskich pucharach, i każde poślizgnięcie się w lidze, czy pierwszych rundach powodują spore straty. Tymczasem jakakolwiek włoska, angielska lub hiszpańska drużyna może przemęczyć się w środku tabeli, bo rekompensują im wszelkie straty kontrakty reklamowe, czy telewizyjne. Spędzając czas na granie o nic, mogą planować wydanie 30 mln euro na trzech zawodników FC Basel, Legii oraz Dinamo, którzy tylko czekają na grę w klubach z najlepszych lig. Dla średniaka z Anglii taka kwota to będzie mało ryzykowna próba powrotu do czołówki, która jeśli się nie uda, nie będzie wielkim dramatem. Dla wspominanych klubów takie pieniądze są często wystarczające, aby porzucić projekt budowy drużyny wokół sprzedawanej gwiazdy.

W astronomii istnieje pojęcie „Wielkie Filtru” jako jedno z wytłumaczeń paradoksu Fermiego dotyczącego braku kontaktu z rozwiniętymi cywilizacjami pozaziemskimi. Według tego założenia istnieją pewne czynniki, które powodują, że rozwinięte cywilizacje nie są w stanie powstać. Trwają oczywiście spory, czy istnieje coś takiego, jakie są możliwe czynniki oraz czy filtr jest skuteczny w 100%, czy tylko w 99%. Dodatkowe pytanie zadawane dotyczy tego, czy cywilizacja ludzka jest przed tym filtrem, czy udało się jej go przejść. Podobnie jest z europejską piłką, z tym że wnioski są jeszcze mniej optymistyczne, bo o ile wspominana cywilizacja ziemska jest przynajmniej dowodem na istnienie cywilizacji z aspiracjami, tak brakuje dowodu, że średni klub ze średniego piłkarsko państwa był w stanie przejść do grona najlepszych na kontynencie. Pozostaje wierzyć tak jak w przypadku astronomii, że żadnych filtrów nie ma i pozostaje tylko czekać.

Fot. Erik Cleves Kristensen by Wikipedia