Lech na czele, Legia na dnie – zakończenie roku w Ekstraklasie

Lech na czele, Legia na dnie – zakończenie roku w Ekstraklasie

O ile ambicje Lecha dotyczące gry o mistrzostwo Polski były znane jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, to jednak trudno było oczekiwać, że zakończą 2021 rok jako lider z czterema punktami przewagi nad drugim miejscem. Mało kto by się spodziewał natomiast, że na plecach poznaniaków nie będzie Legii Warszawa, która rywalizuje o pozycję z zupełnie inną drużyną ze stolicy Wielkopolski.

Kolejorz zatrudniając Skorżę oraz budując szeroką kadrę wystawiał się na lekkie ryzyko. Trener w ostatnich latach miał dosyć przeciętne wyniki, ale dalej był uznawany jako specjalista od mistrzowskich zespołów. W poprzednich sezonach wiele zarzucano Lechowi, że nie potrafi wygrywać kluczowych spotkań i gubi punkty ze słabszymi zespołami. Wydawało się, że czas na mistrzostwo to raczej dwóch lat, a nie gry z marszu. Punktów mogło być nawet więcej ale pod koniec pojawiło się parę potknięć. Blisko było nawet w meczu z Górnikiem Zabrze, ale udało się uratować zwycięstwo w ostatnich minutach meczu.

Lechitom dopisuje również szczęście. Raków i Pogoń dalej utrzymują wysoką formę, ale zdarzają im się gorsze momenty. Zamieszanie z osobą Marka Papszuna mogło mieć wpływ na gorszą grę i utratę wielu punktów. Raków wygrał ostatnie spotkanie z Jagiellonią, a Pogoni nie udało się wygrać z Wartą Poznań. Przy tym gubieniu punktów doszło do tego, że zrównał się z Rakowem punktami beniaminek z Radomia, a Lechia Gdańsk trzyma się jeszcze czołówki. Dużo będzie zależało od pierwszych meczów w lutym. Już w czwartym spotkaniu zmierzy się Pogoń z Lechem, ale znając problemy z wchodzeniem przez Portowców do rundy rewanżowej może okazać się, że nie będzie to pojedynek na szczycie a Pogoń zamelduje się już kilka pozycji niżej. Utrata Kozłowskiego może być problemem dla Kosty Runjaica, gdyż brak utalentowanego juniora zmusi ich go wystawiania innych młodzieżowców.

Spokojne święta będą mieli w Płocku, Mielcu oraz Zabrzu. Jan Urban, Adam Majewski oraz Maciej Bartoszek mogą być zadowoleni, że potrafili zbudować przyzwoite zespoły z dość kiepskiego materiału. Wszyscy zostali też zatrudnieni stosunkowo niedawno, choć trener Wisły jednak rozpoczął trenowanie w poprzednim sezonie przyjmując rolę tymczasowego szkoleniowca. Natomiast w dolnej części znajdziemy zespoły, które miały wielkie ambicje, a nie tak dawno reprezentowały Ekstraklasę w europejskich pucharach. Zespoły mające spore ambicje, ale też tracące dystans do czołówki. Utrzymanie się i granie o nic to na pewno nie jest powód do zadowolenia dla Śląska, Jagielloni oraz Piasta. Na ten moment nie ma dyskusji o roszadach trenerskich. Oznacza to tyle, że decyzje będą podejmowane na wiosnę. Złe wejście po powrocie będzie szybko ukarane zwolnieniem, co nie jest zbytnio rozsądną decyzją, ale czasem jedyną aby uzyskać coś więcej.

Na samym dnie znajdują się drużyny, które sobie na to zasłużyły swoją grą. Nie można mieć wiele pretensji do piłkarzy z Łęcznej, czy Niecieczy, gdyż grają na takim poziomie jakim mogą. Po prostu ich sufit jest zbyt nisko, aby móc zapewnić sobie utrzymanie. Kamil Kiereś poukładał zespół pod koniec rozgrywek, ale trudno oczekiwać, aby się to utrzymało dłużej. Podarowanie szansy trenerowi może być lepszym rozwiązaniem na wyjście z opresji niż decyzje sąsiadów klubu z lubelskiego. Nieciecza, Warta oraz Legia zdecydowały na wymianę szkoleniowca. Wojskowi nawet dwa razy. Obecność Legii na 17 miejscu to największe zaskoczenie w historii polskiego futbolu. Oczywiście zdarzały się katastrofalne sezony urzędujących mistrzów krajów ze spadkami włącznie, ale warszawiacy mieli podstawy, aby wierzyć w swoją potęgę. Ostatecznie w klubie nic nie działa we wszystkich pionach. O ile jeszcze nie dawno rotowanie trenerem było bez znaczenia, bo piłkarze wygrywali mecze za meczem i nabijali kolejne mistrzostwa, tak teraz nagle okazuje się, że poszukiwany jest nerwowo szkoleniowiec mający wyciągnąć klub z kryzysu.

Ekstraklasa to taka liga, że nawet jeśli można się spodziewać braku emocji, to one na przekór będą. Wydawało się, że jeśli już to Legia z Lechem będzie bić się na śmierć i życie, ale Wojskowi walczą o przetrwanie podczas, gdy Lech ma komfortową przewagę nad wiceliderem. Wydawałoby się, że Pogoń która zawsze ma problemy na wiosnę raczej będzie gubić punkty, może tak jak rok temu zacząć wiosnę od zwycięstwa nad Rakowem, a potem kontynuować serie. Do wszystkiego może jeszcze doskoczyć Raków, a Radomiak jest ciągle niewiadomą. Legia natomiast musi przebudować cały klub od szczytu, aż po sam dół, bo żarty o spadku mogą okazać się rzeczywistością

Fot. Wikipedia