Kraksy i defekty – nowe przepisy, czy początek sezonu?

Kraksy i defekty – nowe przepisy, czy początek sezonu?

Defekty, kraksy, oraz uszkodzenia to chleb powszedni podczas Grand Prix Formuły 1. Jednak już w drugim wyścigu doszło do eliminacji wielu aut, a zaczęło się to jeszcze przed głównym wyścigiem, bo do startu przystąpiło zaledwie 18 bolidów. Nowe przepisy niewątpliwie wpłynęły na awaryjność pojazdów, ale nie jest to też żadna nowość.

Tor w Arabii Saudyjskiej to nowy element w kalendarzu F1, a zarazem jeden z trudniejszych w sezonie. Kierowcy starli się ze sobą w Dżuddzie po raz drugi. W poprzednim roku cztery auta nie dojechały do mety odpadając znacznie wcześniej, a zdarzyło się to nie tylko słabszym zespołem, ale również Sergio Perez. Wtedy również miało miejsce słynne już handlowanie pozycjami między Mercedesem a Red Bullem, gdzie żaden z zespołów nie chciał odpuścić swojego miejsca kosztem drugiego z faworytów do końcowego triumfu.

Meksykanin niewątpliwie nie będzie miło wspominał tego toru. Nie tylko chodzi o sam fakt zagrożenia rakietowego ze strony Jemenu, bo władze Arabii Saudyjskiej postawiły uczestników pod ścianą, ale po prostu o aspekt sportowy. W zeszłym roku nie dojechał do mety, a w tym mimo wystartowania z pierwszej pozycji, ze względu na zamieszanie powstałe po kraksie Nicolasa Latifiego stracił kilka pozycji i spadł na czwarte miejsce. Ostatecznie zwycięstwo wyrwał kolega z zespołu, ale odbyło się to pośród żółtych flag i samochodu bezpieczeństwa. Kolejnym kierowcom posłuszeństwa odmawiały bolidy, które stawały w miejscu, a służby porządkowe musiały spychać je z toru, aby umożliwić swobodną jazdę, choć przez pewien moment nie dało się się zjechać do pit stopu, co utrudniło realizację strategii między innymi Hamiltonowi jadącemu na twardych oponach od początku wyścigu.

Wszelkie defekty zrzucono na karb nowych regulacji i problemów z dostosowaniem się do realiów wyścigów w 2022. Dziwi jednak, że to drugie Grand Prix, gdzie autom brakuje mocy. W Bahrainie też miały miejsce tego typu incydenty, szczególnie że dotknęły one obu kierowców Red Bulla. Pytanie jednak, czy to po prostu kwestia nowego sezonu i po jakimś czasie uda się szybko poprawić osiągi aut i tak jak Norris w McClarenie osiągać przyzwoite wyniki, czy problemy z prowadzeniem aut będą trwały znacznie dłużej. Wydaje się jednak, ze to pierwsze albowiem patrząc na historyczne sezony, a zwłaszcza na istotny sezon 2014, gdzie doszło do istotnych zmian w przepisach, już w trzecim wyścigu liczba kierowców kończących wyścig uległa stabilizacji. Podobnie jednak jak teraz tamtejsze GP były równie przetrzebione i rozpoczynającym sezon GP Australii dojechało zaledwie 10 kierowców, co jest znacznie gorszym wynikiem niż tegoroczne rywalizacje.

Z jednej strony kraksy i defekty dodają atrakcyjności do wyścigu, bo wprowadzają element niespodzianek i chaosu, ale z drugiej strony mogą kompletnie zrujnować cały plan dobrze jadącemu kierowcy. Podjęte ryzyko i strategia rozsypuję się jak domek z kart, bo ktoś w końcu stawki zdecyduje się skręcić w bandę. O ile jeszcze sprawy związane ze sprawnością bolidu wydają się obiektywne i kierowca nie ma za bardzo możliwości ratowania sytuacji, tak brak umiejętności jest czymś niezrozumiałym, bo utrudnia pracę nie tylko swojego zespołu, ale też innym uczestnikom wyścigu. Niewątpliwie jednak sezon zaczął się emocjonująco.

Fot. Wikipedia