Kopciuszki bez happy endu – Eintracht i inni

Kopciuszki bez happy endu – Eintracht i inni

Niespodziewane ekipy w Lidze Mistrzów z mocnych lig to ciekawostka, za którą wielu kibiców trzyma kciuki. Obecnie dróg awansu do tych rozgrywek jest wiele, od odpowiedniego miejsca w lidze, po zwycięstwo w Lidze Europy. Często jednak zamiast progresu ekipy wpadają w problemy, a w konsekwencji czasem spadają.

Ambitny Real Betis to oczywiście obecny stan rzeczy, ale przecież ekipa z Andaluzji miała już okresy, gdzie włodarze zespołu liczyli na więcej. Biało-zieloni potrafili bić rekordy transferowe chociażby przy zakupie Denilsona. W pierwszej dekadzie było to czwarte miejsce w lidze i mecze w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Ekipa jednak nie osiągnęła nic więcej, a wyniki w La Liga umiejscawiały ich w dolnej części tabeli. Kilka lat później spadli do drugiej ligi i od tamtego momentu ekipa zdecydowanie odpadła z wyścigu o prymat w Sewilli i dopiero nie dawno odbudowuje swoją potęgę notując dobre wynik i zdobywając Puchar Króla. Malaga to też podobny przykład. Świetna gra w Lidze Mistrzów i osiągnięcie ćwierćfinału, ale w lidze już nie potrafili rzucić wyzwania najlepszym. Cierpliwość właścicieli się wyczerpała i nie było nic specjalnego.

Eintracht może też przyjrzeć się losom Borussii Moenchengladbach. Zespół wskoczył do Ligi Mistrzów za Lucien Favre, ale nigdy nie przeszły poziom wyżej. Zaliczyli w ostatnich latach wzloty i upadki. W pucharach potrafili zaskoczyć i awansować z grupy, ale nigdy ekipa nie została na stałe włączona do czołówki niemieckich zespołów. Obecny sezon był najgorszy od wielu lat. Dziesiąte miejsce to pozycja zdecydowanie poniżej oczekiwań, a trudno spodziewać się szybkiego powrotu do walki o europejskie puchary. W zasadzie każda z ekip niemieckich poza Bayernem notuje takie losy. Schalke 04 może ciepło wspominać awanse do Ligi Mistrzów i walki z najlepszymi, ale szara rzeczywistość to wywalczony awans do Bundesligi i powolna odbudowa reputacji zespołu.

Ireneusz Jeleń i Dariusz Dudka też przeżyli tego typu rollercoaster. Ekipa zajęła trzecie miejsce i awansowała do Ligi Mistrzów, a dwa lata później zamiast gry przeciwko Realowi Madryt znaleźli się na dnie tabeli i od tego czasu nigdy nie wrócili do francuskiej ekstraklasy. Niewątpliwie rozpad zespołu, oraz małe możliwości finansowe miały dużo do powiedzenia, ale i tak szybki zjazd był mało spodziewany. Lille zanotowało w tym sezonie podobny regres w stosunku do mistrzowskiego sezonu, ale tam doszło do wymiany trenera. Generalnie wielki sukces zespołu jest wyrokiem na trenera i to bez względu na kraj. Władze liczą, że triumf to nie przypadek, ale efekt pracy i tylko kroki do przodu są satysfakcjonujące. Średnie kluby nie mają wielkich budżetów, a pieniądze z europejskich pucharów nie są aż tak wielkie dla ekip z czołowych lig. Bez sponsorów i bogatych właścicieli raczej nie są w stanie przeskoczyć wyżej, a dodatkowe obciążenie meczami może utrudnić powtórzenie wyników z poprzednich sezonów.

Fot. Wikipedia