Kebab, zwrot pieniędzy, hattrick. Holendrzy w Ekstraklasie

Kebab, zwrot pieniędzy, hattrick. Holendrzy w Ekstraklasie

Hattrick van Amersfoorta to jeden z nielicznych epizodów, gdy piłkarz z Holandii zabłysnął w czasie spotkania w Ekstraklasie. Na polskich boiskach występowało wielu obywatelu różnych często egzotycznych krajów, ale to Holendrzy najczęściej byli tymi, którzy zawodzili najczęściej.

Praktycznie w każdej lidzie znajdziemy po kilku reprezentantów z Królestwa Niderlandów. Wychowankowie szkółek Ajaxu, czy PSV niepotrafiący przebić się do składów swoich pierwszych drużyn wciąż są łakomym kąskiem dla drużyn ze średnich lig oraz państw znajdujących się na obrzeżach poważnego futbolu za to z odpowiednią liczbą gotówki. Do naszego kraju również sporadycznie zaglądają, ale nigdy na długo. Świadczy o tym, chociażby to, że obecny bohater poniedziałku rozegrał najwięcej spotkań ze wszystkich Holendrów w Ekstraklasie oraz jest również najlepszym strzelcem.

Pierwsi, którzy przetarli drogę byli Hesdey Suart oraz Marciano Bruma. Szczególnie ten drugi spisywał się przyzwoicie w barwach Arki Gdynia, co poskutkowało transferem do Lecha Poznań. W barwach nowej drużyny nie pograł zbyt długo i 27-latek zdecydował się wrócić do Holandii grać na amatorskim poziomie. Obrońca nie zrobił takiej kariery jak swój młodszy brat Jeffrey, a szybki koniec kariery zawodowej jest dosyć zaskakujący. Suart natomiast zagrał dwa sezony, ale został odpalony z Cracovii, gdy spadła ona do I ligi. Zawodnik chciał wrócić do klubu w 2013 roku, ale nie było zainteresowania ze strony polskiej i piłkarz ostatecznie pozostał na poziomie amatorskim we własnym kraju.

Największym nazwiskiem, jakie przybyło z Holandii był Kew Jaliens. Reprezentant kraju, uczestnik mundialu 2006 oraz mistrz Holandii przychodził jako doświadczony obrońca wzmocnić defensywę Wisły Kraków trenowanej przez krajana Maaskanta. Piłkarz spędził w klubie trzy sezony, ale w żadnym nie rozegrał pełnego, gdyż problemy zdrowotne oraz forma sportowa nie pozwalały wejść mu na najwyższy poziom. Dodatkowo jego pensja była sporym obciążeniem dla budżetu, który nie miał już takiego wsparcia od Bogusława Cupiała jak w poprzednich latach. W tym samym czasie w klubie pojawił się Michael Lamey, który krótko zabawił w Wiśle Kraków.

Obu zawodnikom brakowało klasy Collinsa Johna przychodzącego na bardzo krótko kontrakt do Piasta Gliwice. Napastnik nie był w stanie przywrócić się do formy i ostatecznie rozwiązał umowę z klubem oddając wszystkie zarobione pieniądze. Napastnik zresztą był jednym z wielu ofensywnych graczy mających bardzo dobrą karierę, a odbijających się od realiów ekstraklasy. Voskamp demolujący drugą ligę holenderską, czy Benson mający własną piosenkę po golu strzelonym w barwach Waalwijk nie nawiązali do swoich talentów i z podkulonym ogonem uciekli z Polski.

Trudno oceniać za to karierę Vejinovica. W pierwszym okresie gry w Arce był jej kluczowym zawodnikiem, a później wracając był jednak zbyt przepłacony jak na jakość którą dawał klubowi. Klub niestety spadł w tamtym sezonie, a piłkarz musiał poszukać innego miejsca na świecie. Van der Haart to zawodnik Lecha Poznań ściągany jako bramkarz na lata, ale jego forma pozostawiała wiele do życzenia, a kontrowersje budziło jego zdjęcie z kebabem w nocy.

Dla wielu Holendrów ligi takie jak Ekstraklasa są szansą na wybicie się wyżej. W ich kraju są zaledwie dwie ligi zawodowe, z czego druga liga ma charakter prawie że pół amatorski. Wielu zawodników dominowało te rozgrywki, ale nie mieli szans na awans wyżej, bo ich kluby miały za duże zaległości względem regularnych uczestników Eredivisie. Ostatecznie jednak, mimo że Ekstraklasa to liga jak każda to żaden z „Pomarańczowych” nie zrobił tutaj kariery i nie zapracował na transfer. Polska liga to wciąż ziemia obiecana dla Hiszpanów, a Holendrzy muszą szukać sobie innego miejsca.

Fot. Wikipedia