Jeszcze nie opadły liście, a już spadają trenerzy. Stokowiec odchodzi z Lechii

Jeszcze nie opadły liście, a już spadają trenerzy. Stokowiec odchodzi z Lechii

Karuzela trenerska tym razem zakręciła zbyt mocno i mamy kolejną ofiarę tym razem padło na Piotra Stokowca. Brak zaufania do trenera i zwalnianie na początku sezonu zawsze powoduję pytania o sens pracy szkoleniowca z drużyną. Wiele mówi się o czasie, jaki musi minąć, aby było widać efekty trenera na drużynie. Czasem jednak władze klubu wolą gasić pożary strażakami, zazwyczaj zaprószone przez siebie samych.

Odejście Stokowca z Lechii to nie jest pierwsza zmiana trenera w tym sezonie, ale o zupełnie innym charakterze niż to, co miało miejsce w Mielcu. Włodzimierz Gąsior po sensacyjnym utrzymaniu Stali w ekstraklasie po prostu uznał, że nie podoła ciągłej pracy jako pierwszy szkoleniowiec i wolał odejść niż stwarzać problemy w przyszłości. Decyzja podyktowana pobudkami zdrowotnymi budzi zrozumienie, a jego misje kontynuuje Adam Majewski. W przypadku odejścia Stokowca sytuacja jest zupełnie inna. Fakt, że wielu byłych zawodników narzekało na byłego trenera Lechii Gdańsk, ale wyniki, jakie wykręcał z drużyną były więcej niż przyzwoite. Trzecie miejsce, Puchar Polski, gra w europejskich pucharach to wyniki jakich Lechia Gdańsk nie osiągała od wielu lat, a na pewno od czasu trwałego powrotu do polskiej czołówki. Zwalnianie w sierpniu to nie jest taka rzadka sytuacja jeśli chodzi o polskie kluby, choć jednak bardziej preferowana jest złota polska jesień i czas po oknie transferowym.

Tego samego dnia, ale pięć lat temu Lech Poznań zdecydował się na zwolnienie Jana Urbana z funkcji szkoleniowca. Obecny trener Górnika Zabrze objął również drużynę w trakcie sezonu po fatalnym starcie Macieja Skorży. Początek kolejnego sezonu w jego wykonaniu również nie był zachwycający, gdyż Lech wygrał zaledwie dwa spotkania z ośmiu i postanowiono oddać drużynę Nenadowi Bjelicy. Urban miał osiem punktów, a Stokowiec dziewięć za to mecz rozegrany mniej. Lechia Gdańsk rok wcześniej również zwolniła trenera na dzień przed zamknięciem okna transferowego. Podziękowano wtedy wówczas Jerzemu Brzęczkowi. Wtedy zwolniono przyszłego selekcjonera reprezentacji Polski po siedmiu kolejkach (sześć punktów). Przeglądając zwolnienia w sierpniu z ostatnich lat raczej można natrafić tam na nasze eksportowe ekipy, które odpadając w pucharach w pierwszych rundach zaprzepaszczały cały poprzedni i obecny sezon więc prezesi mogli mieć mniej cierpliwości.

Mariusz Rumak odszedł, ponieważ odpadł z Stjarnan z Ligi Europy, mimo że zdobył w sześciu meczach dziewięć punktów. Co istotne tamten sezon dla Poznaniaków okazał się mistrzowski, ale doprowadził do tego Maciej Skorża. Henryk Kasperczak swoją drugą krótszą przygodę z Wisłą skończył po przegranym dwumeczu z Karabachem. W 2010 roku było to uznane za wielki wstyd dla polskiego futbolu, ale jak czas pokazał ekipa z Azerbejdżanu została całkiem przyzwoitym europejskich średniakiem rzucającym na kolana znacznie bardziej uznane marki. Choć posada Kasperczaka wisiała na włosku już po zakończeniu sezonu 2009/2020, kiedy w kuriozalny sposób przegrali mistrzostwo na ostatniej prostej.

Lechia poza paroma udanymi sezonami raczej nie aspirowała do wielkich wyników, a początek sezonu miała przyzwoity więc dziwi odejście Stokowca. Zespół nie szorował po dnie, nie odpadł w kompromitującym stylu z pucharów. Właściciele Lechii nie odrobili lekcji z innych ośrodków piłkarskich i nie rozwijali projektu, jak w innych klubach więc mimo mocnego początku sprzed paru lat, teraz stoją w miejscu. Zadanie domowe odrobiono w Szczecinie, Częstochowie, czy Poznaniu. Zespoły z wymienionych miast prezentują poziom czołówki ekstraklasy, bo podjęto decyzję rozłożone na kilka sezonów. Lechia po problemach finansowych, z odchodzącymi zawodnikami utrzymywała się cały czas na powierzchni. Pytanie, czy nowy trener będzie miał za zadanie dopłynąć do brzegu, czy skierować statek „Lechia” na mieliznę.

Fot. Wikipedia