Jak nie budować klubu, czyli historia Arsenalu, Herthy oraz Juventusu.

Jak nie budować klubu, czyli historia Arsenalu, Herthy oraz Juventusu.

Kilku okienek potrzebują kluby, aby ich nowe projekty sportowe zaczęły nabierać kształtu. Czasami jednak idzie to w bardzo dziwne kierunku i drużyna, zamiast rosnąć z sezonu stoją w miejscu, albo wręcz cofają się w rozwoju. Tegoroczne transfery pokazały, że jest kilka projektów, które nie do końca wiedzą co chcą osiągnąć. Wiele z nich miało olbrzymie ambicje, które po paru latach musiały zostać zweryfikowane.

Hertha Berlin po przejęciu klubu przez Larsa Windhorsta miała szybko piąć się po szczeblach niemieckiej Bundesligi. Klub ze stolicy Niemiec miał szybko dołączyć nowej tworzącej się elity klubów mających siedziby w najważniejszym mieście swoich państw. Wszystkiemu miał się przypatrywać Jurgen Klinsmann, który jako wizjoner i zwolennik nowinek miał dźwignąć klub na wyższy poziom. Do tego wszystkiego miały dojść transfery. W pierwszym sezonie wydano ponad 100 mln euro na zawodników między innymi na Krzysztofa Piątka, który przeszedł za 24 mln euro. W kolejnym już wydano zaledwie 27 mln, a w tym już pięć milionów mniej. Ten sezon jest o tyle istotny, że zarobiona kwota w dużej mierze została pokryta z zysków transferowych, gdyż zdecydowali się na sprzedanie kilku piłkarzy za 54,5 mln. W gronie sprzedanych zawodników znalazł Jhon Cordoba kupiony sezon wcześniej. Klub na nim zarobił pięć milionów euro, co nie jest zbyt wielką kwotą patrząc jeszcze na pieniądze wydane na jego pensje. W zamian za to do klubu przeszli doświadczeni Boateng, czy Jovetić z wolnego transferu. Możliwe, że klub szuka zawodników mających już rozegranych kilka sezonów, więcej przy których drużyna będzie się rozwijać. Plan nie wygląda na taki, który wypali. Berlińczycy jak na razie przegrali wszystkie spotkania i są na dnie tabeli.

Kozłem ofiarnym Juventusu został Andrea Pirlo będącym według wszystkich przyczyną kiepskiej gry Bianconerich w poprzednim sezonie. Drużyna z Cristiano Ronaldo miała dokonać kroku do przodu i zdobyć upragnioną Ligę Mistrzów, a straciła pierwsze od wielu lat mistrzostwo Włoch na rzecz Interu. Przyjście Allegriego miało być powrotem na stare tory i powrót do sprawdzonych rozwiązań. Klub w pewnym momencie zbytnio uzależnił się od wolnych transferów i zamiast skupiać się na jakości zawodników, zaczęli ściągać ich tyle ile się dało licząc, że któryś z nich wypali. W tym sezonie klub mający rzucić wyzwanie Milanowi i Interowi wykupił McKennie za 20 mln oraz zastąpił Cristiano Ronaldo swoim byłym piłkarzem Moise Keanem. Dodatkowo udało im się pozyskać Manuela Locatelliego. Dwa lata wcześniej potrafili wysypać na rynek transferowy ponad 220 mln euro przy jednoczesnym zarobieniu podobnej kwoty. Obecnie zespół poza kilkoma utalentowanymi młodszymi zawodnikami nie ma zbytnio kogo sprzedać. Federico Chiesa miał udane EURO, ale w zasadzie to dopiero jego drugi sezon w Juventusie, De Ligt natomiast nie pokazał klasy na mistrzostwach, a do poziomu Bonucciego, czy Chiellinego z najlepszych lat dużo mu brakuje.

Juventus ma jeszcze długą drogę do tego co przeszedł Arsenal po odejściu Wengera. Klub w swój projekt traktuję jak sinusoidę. Albo budują drużynę, gdzie gwiazdy europejskiego formatu są wspomagane przez utalentowanych juniorów, albo to najmłodsi zawodnicy biorą odpowiedzialność, a skład jest uzupełniany przeciętnymi piłkarzami. Problem klubu polega na tym, że ta sinusoida coraz słabiej rezonuje. Kiedyś mieszanka doświadczenia z młodością dawała nawet mistrzostwa Anglii i finały europejskich pucharów, a granie niedoświadczonymi zawodnikami budziło uznanie wśród zwolenników i rywali Arsenalu, szczególnie gdy potrafili narzucać swój styl Barcelonie z najlepszych lat. Z czasem Henry’ego zastąpił Lacazette zamiast Campbella grał Mertesacker, a Lehmanna zastąpił Leno. Czasy problemów finansowych związanych z budową stadionu minęły, klub poza okresem koronawirusa ma względna płynność finansową. Klub wydał 165 mln w tym sezonie, a sezon wcześniej 86 mln, a dwa lata temu 160 mln. Poziom nędzy, jaki panuje w Arsenału jest niewiarygodny. Wcześniej omawiane drużyny również potrafiły wydać takie kwoty, ale Juventus wygrywał mistrzostwa Włoch, a Hertha była dopiero na początku swojej drogi w budowaniu nowej drużyny.

Wszystkie omówione drużyny deklarowały nową jakość. To miały być nie tylko zwycięskie drużyny, ale determinujące na nowo mapę europejskiego futbolu. Wydano na to setki milionów euro, ściągnięto kilkudziesięciu zawodników i nic. Juventus nie przełamał swojego pecha z Ligą Mistrzów, a swój ostatni triumf w tym turnieju odniosło w 1996 roku. Arsenal był gotów wypchnąć z klubu trenerską legendę Arsene Wengera, człowieka, który wprowadził ten klub do czołówki futbolu. Bez niego klub szybciej się stoczył niż trwało wdrapanie się do elity. Żart z brodą, że Arsenal wziął nazwę od swojego francuskiego trenera jest teraz tylko ponurą historią, która co najwyżej można sprowokować włodarzy tego klubu. Hertha przy obu gigantach wygląda jak przypadkowo dobrana drużyna. Trzy sezony uczenia się futbolu przez właściciela i jego doradców, buńczuczne zapowiedzi zostały zweryfikowane, ale takich projektów można na całym świecie liczyć w dziesiątkach.

Fot. Wikipedia