Gdy dyktatorzy wyciągają pomocną rękę. Organizacja Pucharu Narodów Afryki

Gdy dyktatorzy wyciągają pomocną rękę. Organizacja Pucharu Narodów Afryki

Wojny domowe, problemy gospodarcze, wybuch epidemii to powody dla których państwa nie są skłonne organizować imprez u siebie. Wiele problemów, które się nawarstwia nie mogą być dodatkowo podlane oburzeniem mieszkańców kiedy władze zamiast ratować kraj decydują się na budowanie kolejnych drogich stadionów. Wtedy rękę wyciągają dyktatorzy. Dla nich losy ludności nie są aż tak ważne jak prestiż i możliwość wyjścia z izolacji międzynarodowej.

Puchar Narodów Afryki nie miał szczęścia do wyboru gospodarzy kolejnych edycji. Ostatni bez problemowy turniej, gdzie kandydat wygrał bez sprzeciwów to 2008 rok. Wtedy to Egipt dostał od władz afrykańskiego futbolu prawo do zorganizowania u siebie imprezy. Dwa lata później musiało dojść do kompromisu i miejsca były przyznawane na zasadzie porozumienia między trzema głównymi rywalami. Angola otrzymała możliwość organizacji imprezy w 2010 roku, dwa później wspólnie Gabon oraz Gwinea Równikowa, a w 2013 roku przypadła ta przyjemność Libii. Żaden z tych krajów nie jest ostoją demokracji, oraz państwem wysoko rozwiniętym.

Angola wręcz zalicza się do najbiedniejszych państw, a w tamtym okresie tylko Libia oraz Gabon mogły być uznawane za średnio rozwinięte kraje, ale u władzy znajdowali się mniej lub bardziej krwawi dyktatorzy. Kraj ze stolicą w Luandzie wciąż był krajem niestabilnym politycznie w momencie organizacji turnieju. Niestety przekonali się o tym piłkarze Togo, którzy zostali ostrzelani w Kabindzie przez organizacje dążące do oderwania tego terytorium. Kilka osób zginęło, a Togo wycofało się z turnieju, który mimo tego skandalu został przeprowadzony.

Kolejna zmiana gospodarza nastąpiła dla w 2013 ze względu na wojnę domową w Libii. Wtedy też ostatni raz turniej zorganizowało państwo stabilne gospodarczo oraz (w miarę) politycznie. Republika Południowej Afryki zgodziła się na przejęcie turnieju, a Libia miała otrzymać szansę zorganizowania turnieju cztery lata później. RPA było przygotowane na to, gdyż trzy lata wcześniej gościło u siebie mundial więc stadiony i infrastruktura byłą na przyzwoitym poziomie.

Od tego momentu zaczęły się ciągłe zmiany gospodarza. W 2015 roku miało być to Maroko, ale rok przed turniejem federacja wycofała się ze względu na wybuch epidemii eboli na kontynencie afrykańskim. Państwo zostało zawieszone w prawach członka, ale trudność sprawiło znalezienie zastępstwa. RPA, Egipt, czy Ghana nie były zainteresowane turniejem, a Angola nie miała możliwości finansowych. Ostatecznie padło na Gwinee Równikową, która miała zaplecze z 2012 roku więc nie było problemu dla władz kraju, aby tam turniej zorganizować. W tym kuriozalnym turnieju, gdzie mało który piłkarz Gwinei miał cokolwiek z nią wspólnego reprezentacja zajęła czwarte miejsce, choć doszło do sytuacji, gdzie niezadowoleni kibice gotowali się do linczu na zawodnikach i fanach Ghany podczas spotkania przegranego 0:3. W trosce o bezpieczeństwo zdecydowano, że mecz o trzecie miejsce będzie rozgrywany bez dogrywki, co było jednym z pierwszych spotkań tego typu i trendem dla kolejnych meczów o mniejszą stawkę.

W 2017 roku miały się odbyć mistrzostwa w Libii, ale państwo dalej było trawione przez wojnę domową więc sięgnięto po sprawdzony sposób i przyznano organizację turnieju kolejnemu krajowi goszczącemu stosunkowo niedawno turniej. Tym razem przejął imprezę Gabon. W 2019 roku organizować turniej miał Kamerun, ale w wyniku zgłoszenia sprzeciwu zdecydowano się na ponowny wybór i tym razem padło na Egipt, który wychodził powoli z okresu po obaleniu Hosniego Mubaraka wchodząc w kolejny okres rządów autorytarnych. Ostatecznie problemy polityczne nie miały znaczenia dla afrykańskiej federacji i tam zdecydowano się zorganizować imprezę. Kamerun dostał za to szansę w 2021 roku, choć pierwotnie Puchar Narodów Afryki miał mieć miejsce w Wybrzeżu Kości Słoniowej, ale również przesunięto ich turniej o dwa lata. W trakcie przepychanek pojawiła się pandemia koronawirusa i ostatecznie turniej w Kamerunie rozpocznie się w 2022 roku.

Protesty przeciwko organizacji imprez w krajach, gdzie nie szanuje się praw człowieka są praktycznie pomijane. Czasem gdzieś przebije się list opozycjonistów opisujących zbrodnie ówczesnego reżimu, jak chociażby prezydenta Gwinei Równikowej. Nie przeszkodziło to jednak małemu państewku być dwukrotnie gospodarzem w ostatnich dziesięciu latach. Podobnie jak sąsiedniemu Gabonowi, który jest pewnie o jeden poziom wyżej, ale media bardziej były zainteresowane atrakcyjną żoną prezydenta niż wnikaniem głębiej w sytuacje polityczną środkowej Afryki.

Z drugiej strony jaki wybór ma afrykańska federacja. Państwa o trochę lepszym wizerunku, nie zajmujące się głównie tłamszeniem swoich obywateli kręcą nosem na organizacje imprezy kosztującej setki milionów dolarów. Odwołanie mistrzostw to również straty na podobnym poziomie, a dodatkowo jeszcze dochodzi utrata wiarygodności i prestiżu. A jak wiadomo dla polityka jakimi niewątpliwie są działacze piłkarscy nie ma nic gorszego niż zostanie wyśmianym, oraz zdobycie łatki nieudacznika. Dla dyktatorów sportowych organizacja międzynarodowego turnieju to jedna z nielicznych szans dla podreperowania swojej pozycji. Afrykańscy działacze to nie jedyni, którzy chętnie przekazują organizację turniejów w ręce dyktatorów. W zasadzie historia sportu i wielkich mistrzostw przeplata się z autorytarnymi, a wręcz totalitarnymi reżimami. Skoro Międzynarodowy Komitet Olimpijski mógł przez problemu naciskać na organizację imprezy w nazistowskich Niemczech, ZSRR, czy Chinach to co komu szkodzi jakiś tam dyktator w bananowej republice.

Fot. Wikipedia