[EURO 2020] Włoska tradycja to medal, co dwanaście lat

[EURO 2020] Włoska tradycja to medal, co dwanaście lat

Włoscy kibice przed każdym turniejem mają duże oczekiwania względem swojej reprezentacji, może nie na zwycięstwo, ale zameldowanie się w półfinale jest mile widziane, a ćwierćfinał traktowany jako absolutne minimum. Rzeczywistość jest dla Włochów bolesna. Ostatni triumf na międzynarodowym turnieju to 2006 rok, a ostatni medal to EURO 2012, kiedy reprezentacja została całkowicie zdominowani przez Hiszpanów, a awans do finału Włosi zawdzięczali błyskowi talentu niesfornego Mario Balotellego.

Żartobliwie wielu kibiców twierdzi, że Włosi wygrywają mistrzostwo świata tylko wtedy, gdy calcio jest trawione przez afery. Tak było w 1982 roku, oraz 2006, kiedy wielkie kluby były zamieszane w ciemne interesy, a zamieszanie kończyło się minusowymi punktami, degradacją klubów i Mistrzostwem Świata. W przypadku EURO Włosi stosują inną zasadę. Otóż „Azzurri” od 1988 co dwanaście lat przywożą medal z europejskiego turnieju. W 1988 był to brąz, dwanaście lat później srebro, a następnie w 2012 roku ponownie drugie miejsce.  W sumie tę regułę można byłoby spróbować rozpocząć od 1968 roku, gdy wygrali turniej, a po dwunastu latach ponownie dotarli do półfinału, jednak później między 1980 a 1988 jest lat osiem, co jest wyjątkiem psującym cykl.

W ciągu tych trzydziestu lat reprezentacja Włoch tylko dwukrotnie nie awansowała do ćwierćfinału europejskiej imprezy, w obu przypadkach odpadając mimo posiadania takiej samej liczby punktów, co ekipa zajmująca drugie miejsce.  W 1996 roku była to kwestia bezpośredniego spotkania Włochów z Czechami, przegranego 1-2, a w 2004 doszło do słynnego meczu Szwedów z Duńczykami, gdzie padł wynik 2-2 satysfakcjonujący obie drużyny kosztem ekipy znad Tybru.

Zjawisko jest ciekawe i sugeruje, że Włosi mogą szczycić się kontynuacją w produkowaniu zdolnych pokoleń mogących wygrywać kolejne trofea. Nie są one na tyle mocne, żeby zdominować rozgrywki reprezentacyjne jak swego czasu Hiszpania, ale z drugiej strony są regularne i nie sprawiają wrażenia pojedynczego wyskoku „złotego pokolenia” pojawiającego się raz na sto lat. Obecnie również można znaleźć kilka potencjalnych gwiazd włoskiego futbolu, dla których zbliżający się turniej stanowi szansę dla pokazania swojego talentu i wartości potencjalnym przyszłym pracodawcom.

Roberto Mancini może bez problemu zrzucić winę na klątwie jeżeli reprezentacja zostanie zatrzymana na poziomie ćwierćfinału, albo na wcześniejszym etapie rozgrywek. Za cztery lata jednak on, albo jego potencjalny następca będzie musiał się już liczyć z osiągnięciem sukcesu. Włosi to tradycyjny naród więc chętnie by tę tradycję podtrzymali, choć niewątpliwie nie byliby smutni, gdyby cykl skrócono z dwunastu na osiem lat.