Błędy kosztujące awans. Lech i Raków grają dalej, Pogoń i Lechia już nie

Błędy kosztujące awans. Lech i Raków grają dalej, Pogoń i Lechia już nie

Tydzień temu polskie zespoły mogły mówić o sporym szczęściu, a wyniki były ponad stan i grę. Dzisiaj jednak nie było tak dobrze. Lech i Raków dograły spotkania i awansowały dalej, a pozostałe ekipy nie były w stanie odmienić losów swoich meczów i ostatecznie odpadły w meczach z Rapidem oraz Broendby. Błędy indywidualne były tymi decydującymi.

Raków Częstochowa zagrał spotkanie z Astaną na bardzo dobrym poziomie. Kazachowie zagrali bardzo słabe spotkanie i to nie mając wymówek związanych z podróżą i problemami logistycznymi. Ostatecznie jednak podopieczni Papszuna strzelili jedną bramkę w pierwszej połowie. Świetnym uderzeniem z dystansu popisał się Kochergin i bramkarz skapitulował. Niewątpliwie wymiana golkipera rywali sprawiła, że Kazachowie stracili mniej bramek niż w pierwszym meczu. W drugiej połowie mecz był kontrolowany przez Raków, a gospodarze tylko sporadycznie grozili bramce Częstochowian i mieli swoje momenty, ale ostatecznie oba mecze przegrali. Raków udowadnia, że jest gotowy na grę w europejskich pucharach, choć kolejny rywal może ich zweryfikować.

Podobną sytuacje miał Lech Poznań. Pewne zwycięstwo w pierwszym meczu ustawiło rywalizację, ale Dinamo Batumi zdecydowanie lepiej weszło w mecz. Gruzini w rywalizacji ze Slovanem pokazali, że nie są przypadkową ekipą i złe podejście w pierwszej rywalizacji i błąd bramkarza w zasadzie przesądził o rywalizacji. Gospodarze dominowali, a Kolejorz nie robił wszystkiego aby spotkanie wygrać. Ostatecznie zakończyło się remisem, a wszystkie bramki padły w drugiej części spotkania. Remis to lekka rysa na tym dwumeczu, ale najważniejszy był awans, choć można kręcić nosem o utratę punktów.

Mentalnie do rywalizacji nie były przygotowane Lechia Gdańsk oraz Pogoń Szczecin. Oba mecze były wyrównane, polskie ekipy starały się rozgrywać całkiem groźne akcje, a czasem wręcz zamykały rywali w polu karnym, ale nie przełożyło się to na wygraną. Gdańszczanie stracili pierwszą bramkę, a chwile później było już 0:2, bo Kałuziński popełnił błąd faulując napastnika Rapidu w nie tak groźnej sytuacji. Zamiast wyrównanego meczu były dwie bramki straty. Zwoliński w drugiej połowie strzelił bramkę kontaktową, ale nie dało to nic i jednak Austriacy byli górą. Gdańszczanie odpadają w mieszanych humorach, bo nikt nie spodziewał się że będą w stanie grać do końca z Wiedeńczykami, ale styl w jakim odpadają jest słaby. Nie tak jak Pogoni Szczecin. Wydawało się, że druga połowa meczu w Szczecinie pokazała, że Brondby nie jest takie straszne jak się to zapowiadało. Portowcy zagrali ciekawe spotkanie, ale błędy Stipicy, a przede wszystkim Maty doprowadziły do prowadzenia Duńczyków 2:0, co skomplikowało sytuacje. Dwie kolejne bramki w drugiej połowie to już tylko konsekwencja gry Portowców i rozsypania zespołu.

Brondby to zespół regularnie odpalający polskie zespoły z pucharów, ale żadna z ekip nie doznała takiej porażki jak Pogoń. Cztery bramki, absurdalne błędy to za dużo jak na drużynę, która chce rywalizować o mistrzostwo kraju. Trudno powiedzieć, co doprowadziło do takich mentalnych problemów i konsekwencji błędów. Ostatecznie dwa zespoły grają dalej, a reszta może skupić się na lidze.

Fot. Wikipedia