Awans odbębniony

Awans odbębniony

Chciałoby się wierzyć, że polskie zespoły w europejskich pucharach jadące na rewanż do innego kraju potraktują je rekreacyjnie, ale też obok suwenirów przywiozą kilkubramkowe zwycięstwo. Niestety Pogoń i Lechia zdecydowanie myślami były przy meczach Ekstraklasy i odbębniły swoje zadanie awansując do drugiej rundy.

Obie polskie drużyny miały przewagę bramkową więc rywale musieli się napocić, aby odmienić stan rywalizacji. Lechia Gdańsk w meczu z Akademią Pandev była bardziej zainteresowana strzeleniem bramki, aby ustawić mecz i dograć go do końca, jednak Macedończycy nie chcieli oddać meczu i trochę napsuć krwi rywalom. Gdańszczanie jako pierwsi wyszli na prowadzenie, Gajos popisał się w 37 minucie świetnym uderzeniem z dystansu. W drugiej połowie wynik dla gości powinien być wyższy, ale brakowało skuteczności i zimniej krwi, a Akademia doprowadziła w 59 minucie do wyrównania, ale raczej było to absolutne maksimum jakie mogli wyciągnąć z tego spotkania. Lechia kontrolowała spotkanie i raczej trudno było o niespodziankę, a jeden z kontrataków w 82 minucie został zamieniony na bramkę. Strzelcem gola został Rafał Pietrzak wpuszczony na boisko dosłownie chwilę wcześniej. Macedończycy zostawili trochę sił na boisku, ale nie udało im się wygrać chociaż jednego ze spotkań. Gdańszczanie wygrali oba mecze, co przyda się do rankingu klubowego. Rywalem w kolejnej rundzie to Rapid Wiedeń, zespół o sporej klasie, ale jeśli Lechia chce pograć na europejskim poziomie to z drużynami na poziomie Wiedeńczyków musi wygrywać.

Gorzej wyglądało natomiast spotkanie Pogoni Szczecin. Portowcy musieli polecieć całkiem spory kawałek na Islandię, aby zmierzyć się z KR. Rywale zagrali w pierwszym meczu kiepsko, ale mieli swoje momenty w drugiej połowie więc wbrew pozorom rewanż nie był łatwym spacerkiem. Szczecinianie zagrali bardzo niemrawo w zasadzie nie oddając strzałów, choć to oni byli częściej przy piłce. Islandczycy oparli się na długich podaniach do napastnika i oddali więcej uderzeń niż goście. W 44 minucie doszło do małej niespodzianki i KR wyszedł na prowadzenie. Zaspała defensywa Pogoni, a napastnik rywali znalazł sobie miejsce i pokonał Stipice. Chwilę później zrobiło się jeszcze raz groźnie, ale niecelnie w trudnej sytuacji spudłował Islandczyk. W drugiej połowie gra Pogoni wyglądała trochę lepiej, ale też KR chętniej parł do przodu, choć to Portowcy powinni strzelić kilka bramek, bo było ku temu wiele okazji. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie i Islandczycy wygrali mecz. Spotkanie to spore rozczarowanie, szczególnie że Portowcy wygrali pewnie pierwsze spotkanie. Rywalem następnym będzie Brondby, które nie będzie tak łaskawe dla Pogoni w pierwszym i drugim meczu.

Fot. Wikipedia